Koński Humor FIO

doradcy, eksperci, bonusy

WIG w 2006 urósł o 41%. Wow! Portal Interia podaje listę funduszy inwestycyjnych inwestujących w akcje na GPW. Na dwadzieścia pozycji jeden fundusz (małe firmy) osiągnął w 2006 doskonały, dwukrotnie lepszy od WIGu, wynik. Trzy osiągnęły wynik parę procent lepszy i trzy wynik – w zaokrągleniu – równy indeksowi WIG. Cała reszta grubo poniżej.

Wszystkie zaś przystrzygają klientów o średnio coś powyżej 4% prowizji za „zarządzanie” oraz tak na oko również ok 4% „opłaty dystrybucyjnej”, obejmującej przystrzyżenie przy wejściu i wyjściu. O szczegóły cynik9 spierać się nie będzie – mogą się one odrobinę różnić od funduszu do funduszu. Chodzi jednak o konkluzję ogólną, a nie o ranking czy rekomendację.

A konkluzja jest taka że mamy tu niezłą ilustrację w skali makro procesu strzyżenia inwestoriatu. Korzystając z hossy która podnosi wszystkie łodzie, czerwone krawaty strzygą jak mogą, a większość owiec nawet się nie orientuje że siedem funduszy przekraczających indeks oznacza że pozostałe, to jest 65%, nie wyrabia nawet tego indeksu. W rzeczy samej, niektóre odstają o małe 50%. Zaś klienci widać się cieszą że ich wkład poszedł w góre nominalnie…hmm, hmm. Nikt jakoś nie zadaje niewygodnego pytania czy wogóle potrzeba drogich doradców i drogich funduszy żeby na giełdzie rosnącej 40% zarobić te 40%. Bo i nie potrzeba – wystarczyłby do tego prosty index fund, z minimalnymi kosztami, naśladujący indeks WIG. A już strzyżenie klientów o 5% komisji za rzekome „zarządzanie” które prowadzi do zysku 25% na rynku rosnacym 40% jest zupełną parodią. Z drugiej strony, czy ktoś słyszał żeby jakiś fundusz powiedział kiedyś – drogi kliencie, nasz bezmózgowy zespół ekspertów zarządzających twoim funduszem nie był w stanie wyrobić dla ciebie nawet średniej, więc jako rekompensatę rezygnujemy na ten rok z opłat dystrybucyjnych czy też obniżamy opłatę za zarządzanie do 1%? Ha ha ha, długo na to będziemy czekać.

Czerwone krawaty za to świętują świetny rok i rozdzielają między sobą najwyższe bonusy w historii. Pół miliona tu, ćwierć miliona tam, średnio 150% wynagrodzenia rocznego. Szampan się leje. I oczywiście za pobicie indeksu o 50% czy 100% tłusty bonus się należy – nie bądźmy małostkowi. Jak kapitalizm to kapitalizm, a w kapitaliźmie osiągi są sowicie wynagradzane. Tak przynajmniej twierdzili starzy kapitaliści, którzy zmuszali swoją kadrę do wypruwania z siebie żył, nie mówiac o chronicznym ucisku klasy robotniczej. Tylko gdzie są te osiągi u całej reszty? Niech mi nikt nie mówi że za wyrównanie indeksu należy się bonus większy niż 0 (słownie: zero) zł, choćby WIG wzrósł o 200%. A za pozostanie w tyle należy się nie tylko zerowy bonus ale i ujemna zaliczka w poczet bonusu przyszłorocznego! O ile nie podziękowanie za usługi w trybie pronto. Kapitalizm to też podobno ulica dwukierunkowa, raz na wozie, raz pod wozem…

Ciekawe jak postrzyżyny inwestoriatu wyglądać będą w tym roku. W przypadku przedłużajacej się bonanzy na giełdzie na pewno podobnie. Ale niektóre czerwone krawaty coś pewnie przeczuwają i są bardziej ostrożne. Bank BRE np. przewiduje że w 2007 WIG wzrośnie tylko o 11%. O ile miałoby się to sprawdzić, to większośc funduszy akcji, z ich opłatami, prawdopodobnie nie wyrobi dla swoich klientów wiecej niż jedynie mikry zysk. Nie mówiąc już o małym tąpnięciu na NYSE które wystraszyłoby spekulantów z rynków wschodzących i pociągnęło indeksy pod kreskę… Po dwóch latach fantastycznej hossy na GPW jakaś konsolidacja nie byłaby żadnym zaskoczeniem.
Ciekawe czy i ile funduszy wyrobiłoby się w takich warunkach ponad indeks. Bo to że bonusy będą nadal tłuste nie ulega raczej wątpliwości – w końcu od obiektywnych, relatywnie mierzonych osiągów nie bardzo zdają się one zależeć…

Debet pozazdrościł tegorocznych bonusów czerwonym krawatom i proponuje swój własny otwarty fundusz inwestycyjny akcji na GPW – Koński Humor FIO! Nowy fundusz będzie programem komputerowym mechanicznie replikujacym indeks WIG, przez co nigdy go nie przekroczy ale też i nigdy nie spadnie poniżej. Po prostu WIG. Koszt zarzadzania 1%, pokrywajacy automatyczne wykonywanie zleceń poprzez wybrany dom maklerski oraz okresowy serwis komputera i drukarki. Koszty wejścia 0%. Koszty wyjścia 0%. Bonus roczny dla zarządzającego – 10 beli siana i 10 kilo marchwii – dużo poniżej średniej krajowej.

Wstępne reakcje sondażowe wskazują na duże zainteresowanie inwestorów pomysłem Koński Humor FIO. KNUiFE obiecała już szybkie rozpatrzenie zgłoszonej propozycji. Ten Debet to ma łeb… 😀

©2007cynik9

7 Replies to “Koński Humor FIO”

  1. @anonimowy:

    Ok, chodzi o ideę. FIO skojarzyło mi się oportunistycznie z „wio”…;-)

    Debet proponuje w takim razie „First Polish Stockmarket ETF” (exchange traded fund), dokładnie naśladujący indeks WIG20 i notowany na WGPW.

    Proste jak drut, tanie jak barszcz, atrakcyjne dla inwestorów w kraju i zagranicy. Bez robienia nikogo w konia nieprzyzwoitymi kosztami…

    —————
    p.s. niedługo pewnie czas na kolejny przegląd…

  2. Fundusz inwestycyjny nie moze inwestowac wiecej niz 10% aktywow na rzecz jednego eminenta.
    Patrz zasada 5/10/40.

    Ponadto pakiet WIG20 moze byc zmieniany, wowczas fundusz musialby zmieniac sklad portfela, co wiazaloby sie z dodatkowymi kosztami.

    Mysle jednak ze taki fundusz moglby spokojnie miec zwrot na poziomie WIG20-1%.
    I szczerze mowiac dziwne jest ze niektore fundusze akcyjne nie pozyskaly wiecej niz 20% podczas tegorocznych wzrostow.

    https://www.amerbrokers.pl/indexc.php

  3. Cena jednostki uczestnictwa jest ustalana po uwzględnieniu „wzięcia na ząb” przez wszystkich chętnych, co zbiorczo określam jako „prowizję”. Typowo prospekty podają czystą prowizję za „zarządzanie” rzędu 3-4%. Tzn aktywów funduszu netto – nawet gdy „osiągi” funduszu są śmieszne. Do tego zwykle dochodzi prowizja za „przechowywanie” papierów wartościowych i prowadzenie rachunków, prowizja z tytułu transakcji kupna sprzedaży oraz koszty opłat, jak np. zezwoleń. Za to wszystko płaci klient, zanim się dowie ile jego jednostka uczestnictwa kosztuje.

    Opłaty „manipulacyjne” to zupełnie inna, dodatkowa para kaloszy. Chodzi o przystrzyżenie klienta za samo wejście i/lub wyjście z funduszu, aby zniechęcić ucieczkę do innych. Gdzie indziej od lat duża część funduszy jest no load, tj. bez kosztów wejścia/wyjścia, do PL to jeszcze widać nie dotarło…

    Index fund WIG – sam jestem ciekawy – może się gdzieś przyczaił i ktoś lepiej zorientowany mnie oświeci, ale z tego co widzę to takiego funduszu na GPW nie ma. Jeżeli tak to potrafiłbym sobie wytłumaczyć dlaczego – pewnie popsuł by party zbyt wcześnie. Między 4% prowizji „za zarządzanie” a 1% kosztów całkowitych bez zarządzania jest spora różnica…zwłaszcza gdy aktywa funduszu wynoszą kilka mld. Czyli stara kapitalistyczna zasada: strzyż dopóki doputy chętnych do strzyżenia staje… 😉

  4. Mam 2 pytania, ktore w sposob jasny swiadcza o mojej ignorancji w temacie (no ale po to czytam ten blog, zeby sie czegos dowiedziec)

    1. prowizja za zarzadzanie, czesto z uwaga, ze jest wliczana w cene jednostki funduszu –
    co to jest i co to znaczy?
    ze przy sprzedazy oprocz prowizji za odkupienie zaplaci sie jeszcze te dodatkowo?
    a moze cos innego?

    2. czy mozna na polskiej GPW inwestowac po prostu w index fund (np. WIG 20, albo TechWIG)za posrednictwem biura maklerskiego, tak jak mozna inwestowac w akcje konkretnej spolki?

    Z gory dziekuje za odpowiedzi i serdecznie pozdrawiam

    MFN

  5. dziękuję. nic tak nie dopinguje jak reakcja czytelników. nic tak nie rozszerza horyzontów jak zdrowa kontrowersja…

Comments are closed.