czyli jak doczekać się dożynek zamiast dać się dorżnąć
Drugą część naszego przeglądu giełdowych mądrości na zdrowy chłopski rozum zaczniemy od wycieczki do Nowego Yorku, jaskini lwa i mekki światowej finansjery. Skoro z laptopa w środku ostępów leśnych Pomorza można prosto kupić tam akcje, to pewnie warto sprawdzić co jest na drugim końcu drutu….
Giełdowy wszechświat. Na horyzoncie zainteresowań poważnego inwestora powinny znajdować się trzy giełdy: NYSE i AMEX w USA oraz jego krajowa, w naszym przypadku GPW. Reszta przyjdzie z czasem, i w razie potrzeby. Nowojorska NYSE (New York Stock Exchange) jest największą, najbardziej płynną, i najbardziej przejrzystą giełdą na świecie. Produkty inwestycyjne tu dostępne dotyczą całego świata i pokrywają z nawiązką większość inwestycyjnych potrzeb. Przeciętny inwestor, gdzieś na świecie, musi mieć zatem dobry powód aby szukać szczęścia poza NYSE. Kapitałowo NYSE jest około 90 RAZY większa od GPW, co daje dobre pojęcie o skali i wyborze. Drugą amerykańską giełdą która nas interesuje, także w Nowym Yorku, jest znacznie mniejszy od niej AMEX (tylko 3x WIG). Dlaczego nas właśnie AMEX (American Exchange) interesuje wyjaśnimy niebawem. W końcu jest giełda krajowa. Ta ma zwykle dużo mniejszą kapitalizację, jest mniej płynna, mniej przejrzysta i znacznie bardziej wolatylna. Na ogół również transakcje na niej są droższe. W dodatku nasz makler w kraju prawdopodobnie będzie mógł pomóc uplasować transakcję także na NYSE i AMEX, chociaż policzy sobie za tę usługę ekstra. Dlaczego więc zawracać sobie głowę – w naszym przypadku – GPW? Z uwagi na regułę przewagi wiedzy, do której nawiązujemy w następnym punkcie. Mieszkając w kraju Modalski jest lepiej zorientowany w jego sprawach i łatwiej mu dostrzec pewne trendy, niż czerwonym krawatom z dalekiego Nowego Jorku. Możliwe więc że znajdzie na GPW takie produkty które bardziej rozumie i które bardziej odpowiadają jego preferencjom inwestycyjnym. Pewne pozycje na GPW mogą być więc użyteczne, byleby dojść do nich z głową. W ostatnich dwóch latach zresztą NYSE mogła jedynie uchylić kapelusza naszej GPW, której łączna aprecjacja wyniosła przeszło 77% ( w walucie krajowej). Jeżeli jednak inwestujesz na GPW tylko dlatego że nie masz pojęcia, wiedzy lub odwagi dokonania transakcji na NYSE czy AMEX to jest szansa żę bawisz się w nieodpowiednie klocki! WIG miał doskonałą passę ostatnio, ale w sumie to mała giełda w kraju rozwijającym się, która jest o niebo bardziej niebezpieczna niż NYSE. Skoki +50% i wiecej, owszem, zdarzają się, ale takież bywają i spadki. A przy byle katarze na NYSE GPW i jej podobne w krajach rozwijających się złapią momentalnie ciężkie zapalenie płuc. Wiaże się to z wolatylnym spekulacyjnym kapitałem zagranicznym (na GPW ok 40%), który przy pierwszych niepokojach zwykł pakować manatki i wracać w bardziej bezpieczne pielesze.
Przewaga wiedzy. Kupowanie akcji konkretnej firmy na giełdzie , z niewielkimi wyjątkami, jest obarczone tak dużym ryzykiem że inwestor IV filara prawdopodobnie mądrze zrobi gdy sobie to daruje. Przynajmniej gdy nie chce zostać ostrzyżony razem z innymi owcami. 🙂
Wynika to z żelaznej reguly cynika9 – wiedz o obiekcie inwestowania więcej niż inni. Indywidualny inwestor oprócz, raz jeszcze, wyjątkowo solidnie wykonanej pracy domowej – jest prawie zawsze w niekorzystnej sytuacji ponieważ zawsze jego wiedza jest niewystarczajaca. Powiedzmy to otwarcie – przed nim, w uprzywilejowanej pozycji, jest cała plejada insiders (=ludzi związanych z firmą), od managementu, zarządu, bankierów, maklerów aż po pracownikow liniowych i sekretarki, którzy mają zawsze przewagę wiedzy nad człowiekiem z zewnątrz. Czy myślisz że makler będzie kiedykolwiek rekomendował akcje firmy A bezinteresownie? Czy myślisz że kadra, widząc bajzel w firmie B albo słabnącą sprzedaż, nie pozbędzie się swoich udziałów dobrze zawczasu? Czy myślisz że prezydent firmy C będzie roztaczał minorowe perspektywy dla organizacji w której posiada znaczny udział? Hallo!
Na własnych warunkach. Czy więc w konfrontacji z armią finansowych szamanów, uzbrojonych w najnowszy sprzęt i natychmiastowe kwotowania (quotes) indywidualny inwestor ma szansę? Owszem, ma, ale musi przestrzegać tej reguły cynika9 – samemu wybrać miejsce pojedynku! Miejscem gdzie twój przeciwnik chce cię wmanewrować jest indywidualne konto (najlepiej w kontraktach terminowych) z którego masz dokonywać możliwie jak największej ilości bezsensownych transakcji – sprzedaj, kup, sprzedaj, kup. Stąd oczywiście wielka ilość gratisowych wskazówek, „tips” i rekomendacji od tabunów doradców. Stąd też stałe medialne pranie mózgów inwestoriatu i ciągła wrzawa w mediach o wydarzeniach bieżacych, mająca stymulować do akcji: ropa drożeje – sprzedawaj, FED zrobił to czy tamto – kupuj, zamieszki w Górnej Wolcie – inwestuj w półtusze wieprzowe, mróz w Brazylii – inwestuj w kawę, itd. itp. Makler wie też że na swoim terenie ma nad tobą przewagę techniczną – natychmiastowe systemy kwotowania i analizy, podczas gdy wszystko to co do ciebie dociera (przy sensownych kosztach) jest opóźnione przynajmniej o kilkanaście minut. Wie więc że w razie paniki zawsze cię przegoni w drodze do wyjścia. Chcesz się z nim ścigać?
Z dala od tłoku, mody i presji czasu. Nie, miejsce pojedynku wybierzesz ty, a nie makler – i będzie ono zupełnie inne. Przede wszystkim twój horyzont czasowy jest znacznie dłuższy – lata, a nie miesiące czy dni. Tu masz przewagę nad maklerem. Po drugie kupujemy czy sprzedajemy tylko sporadycznie, tylko gdy wynika to z naszych rozważań i decyzji, a nigdy pod presją podekscytowanych maklerów. To że makler chce zamknąć rok takim czy innym zyskiem i zakosić swój bonus roczny ciebie powinno obchodzić mniej niż zeszłoroczny śnieg. Być może będziesz go potrzebował dwa, może trzy razy na rok. Po trzecie – inwestujemy wyłącznie tematycznie, grupowo. To tam gdzie możemy osiągnąć przewagę wiedzy nad konkurencją. A więc region, kraj, sektor, surowiec, nie zaś spekulacja na pojedyńczą firmę. Po czwarte – szerokim łukiem omijamy każdy tłum i każdą modę. Tam gdzie inwestoriat się tłoczy nie ma na ogół już nic po rozsądnej cenie – jesteśmy tam za późno! Ale świat jest duży i pełen wielu innych tanich rzeczy, które jako obiekt inwestycji mają znacznie więcej sensu! Dlatego też sterujemy tam gdzie tłumu nie ma, gdzie nikt nie dostrzega żadnej wartości, tam gdzie rzeczy są zapomniane, gdzie moda jeszcze nie dotarła lub skąd niedawno odpłynęła powodując krach!
Ah, krach, piękne słowo. Cynik9 uwielbia wprost chodzić po dymiących jeszcze po krachu zgliszczach! Zwłaszcza gdy należały one do sklepu jubilerskiego :-). Policja już była, spisała protokół i odjechała, tłumy gapiów też się już rozpłynęły. Ostatnia prasa pakuje właśnie flesze i wybywa. Nie pozostaje nic poza beznadzieją i gruzami …. spod których tu i ówdzie przeziera jednak diament! Wystarczy go podnieść i oczyścić…. Bez nerwów, bez presji. To oczywiście przyciągnie kiedyś na powrót prasę, tłumy i zainteresowanie. Ale wtedy będzie czas aby szukać następnych dymiacych ruin… Kupuj tanio, sprzedawaj drogo, nikt jeszcze lepszej recepty na sukces nie wymyślił.
Tylko inwestycje sektorowe poprzez fundusze. Sensowną droga realizacji celów naszego inwestowania tematycznego dla filaru IV jest poprzez fundusz inwestycyjny, inwestujący w interesujący nas sektor – nigdy pojedyńczej firmy. Daje to znacznie większą selekcję i poziom bezpieczeństwa, jednoczesnie niwelując krytyczną przewagę wiedzy jaką insiders zawsze mają w przypadku konkretnej firmy. Powodem wzmianki o NYSE i AMEX jest to że wśród tysięcy walorów firm z całego świata dostępna jest tam również klasa produktów inwestycyjnych zwanych ETF, czyli exchange traded funds. To nie tysiące listowanych spółek na NYSE i AMEX ale właśnie tylko te specyficzne produkty sektorowe interesują nas w kontekście naszego IV filara. Bardziej specyficznie – te ETFy które obejmują przede wszystkim real assets, w tym metale szlachetne, niektóre interesujące nas sektory przemysłowe, w szczególności energię, oraz indeksy giełdowe na całym świecie.
ETF jest w zasadzie koszykiem papierów wartościowych zestawionych tak aby naśladował ruch ceny pewnego surowca czy indeksu. Gdy spodziewamy się np. ożywienia w Górnej Wolcie, właściwą metodą inwestowania byłyby notowane na NYSE akcje ETFu Górnej Wolty, imitującego ruchy górno-woltowego rynku. Niestety, jak dotychczas Górna Wolta nie doczekała sie swojego ETFu w Nowym Yorku, a o indeksie giełdowym w tym sympatycznym kraju cynik9 wiele nie słyszał. O niemniej sympatycznym kraju nad Wisłą cynik9 wprawdzie słyszał dużo więcej ale polskiego ETFu jak na razie również próżno by szukać – po podobną rzecz musimy odwiedzić bezpośrednio GPW. Bez problemu możemy natomiast postawić na Japonię, kupując na NYSE odpowiedni ETF (symbol EWJ) czy na złoto (symbol GLD). Istotne jest że w jednym miejscu, używając normalnego mechanizmu zakupu akcji, dokonać możemy niedrogo pożądanej inwestycji sektorowej. AMEX wspomnieliśmy razem z NYSE dlatego że giełda ta, z jej tradycyjnym fokusem na surowce, była pionierem ETFów i jest w tej szczególnie ważnej dla naszej filozofii dziedzinie niekwestionowanym liderem. W samym zeszłym roku np. powstało na AMEX ok 90 nowych ETFów, do wyboru, do koloru. Dyskusja szczegółów działania ETF wykracza poza ramy tego postu – zajmiemy się nimi szerzej kiedy indziej. Więcej informacji o ETFach znaleźć można np. na yahoo.
Wszystko (kiedyś) wraca do średniej. W innym wariancie tej złotej myśli „wszystko co chodzi w górę chodzi też i w dół„. Prosta maksyma nagminnie ignorowana przez inwestoriat. Musi się w tym pewnie kryć jakieś psychologiczne uwarunkowanie. Rynek X może łatwo skoczyć 50% i więcej w ciągu roku, czemu nie. Ale szansa że skoczy drugie tyle w następnym jest statystycznie mniejsza. A szansa że trzy lata z rzędu powtórzy ten wyczyn jest jeszcze mniejsza, czasem nieodróżnialna od zera. Po prostu sytuacje atrakcyjne przyciagają zainteresowanych, przez co stają się mniej i mniej atrakcyjne. Proste, nie potrzeba doktoratu ze statystyki aby intuicyjnie to wyczuć. Podobnie jest w drugą stronę. Który rynek ma wiekszą szansę na pozytywny rezultat – ten po trzech latach fantastycznych zwrotów czy ten po katastrofalnym spadku? Oczywiście nie zawsze wszystko jest czarno-białe i decyzja wejścia czy wyjścia z danego rynku nie zawsze jest prosta. Ale uważna i krytyczna obserwacja jest konieczna by nie ulec magii pozostania na stałe na wciąż rosnącym, kiedyś tanim ale obecnie groteskowo przewartościowanym rynku.
Aby to zilustrować porównajmy wyniki kilku giełd narodowych w ostatnich dwóch latach. W 2005 roku zwycięzcą, w lokalnej walucie, okazał się rynek… – trzymajmy się kapelusza – Zimbabwe, który wzrósł o +1584%. No, to się nazywa osiąg przez duże „O”! Za kilkoma równie egzotycznymi rynkami typu Kazachstanu i Palestyny, na dobrym 8 miejscu była wtedy Arabia Saudyjska z wynikiem +104% . Mimo spektakularnego wzrostu ekonomicznego outsiderem na dalekim 93 miejscu okazały się Chiny z wynikiem -11%, a czerwoną latarnią była Wenezuela która z kiepskim wynikiem -32% zamykała peleton.
Sytuacja zmieniła się w 2006 roku, i to jak! Tak jak było do przewidzenia, Wenezuela odreagowała szok, chociaż pewnie nikt się spodziewał się że wykatapultuje to ją na drugie miejsce w rankingu, z wynikiem +144%, tuż za zwyciezcą Peru z +156%. Chiny zaś z miejsca 93 skoczyły na miejsce 4 z wynikiem +121%. A co się stało z niedawnymi liderami? Jak również było do przewidzenia, Zimbabwe znikło wogóle gdzieś ze statystyk (a przynajmniej cynik9 ciagle nie może go odnaleźć), zaś Arabia Saudyjska zamyka teraz stawkę z tragiczną stratą -53%.
Dla porównania, Polska w 2005 była na 36 miejscu z niezłym wynikiem +36%, a w zeszłym roku na wyższym, 21 miejscu z wynikiem jeszcze lepszym +41%. Wow, wyniki budzące respekt! Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, i wielu inwestorów spodziewa się jeszcze lepszego wyniku w roku obecnym… Jaka jest na to szansa? Cóż, może i się doczekają, cynik9 tego nie wie. Ale tym razem statystyka jest przeciwko nim. W każdym razie Debet rzuca wyzwanie czerwonym krawatom z GPW i stawia w roku 2007 na… Arabię Saudyjską. Hmm, może ma przy tym na oku jakąś pełnej krwi arabkę?
Zawsze zostaw coś na stole dla następnego. Mówi się że na rynkach rządzi strach i chciwość. Sporo w tym prawdy. Strach jest fatalnym doradcą, paraliżującym zmysły i zdolność do racjonalnego myślenia. Ale chciwość jest chyba jeszcze gorszym, bo podstępnym. Może dlatego że strach chwyta nas najmocniej już po fakcie, kiedy za późno na korekcję. Natomiast chciwość popycha do wariackich zachowań i akceptowania niedopuszczalnego poziomu ryzyka wtedy, kiedy jest jeszcze czas aby się bezpiecznie wycofać z łupami. Wprawdzie cynik9 jest kiepskim psychoanalitykiem, ale odrobina tej tajemnej wiedzy być może byłaby pomocna w tej kwestii. Zrozum – przekonaj się – wmów sobie – przyjmij do wiadomości i poddaj się tezie że rynek kapitałowy wzrasta w ciągu roku o ok. 8% ponad inflację, że to jest normalne, spodziewane, długoterminowe zachowanie. Nie żadne +50%, nie żadne -40%. To 8% podwaja kapitał w ciągu 9 lat. To jest racjonalny, spodziewany wynik! Jeżeli teraz rynek w którym jesteś zainwestowany podjedzie 41% w górę, jak WIG z zeszłym roku, albo jeszcze lepiej 77% w dwa lata, zrozum że wykonałeś normę na 10 lat! Wznieś kieliszek szampana i wycofaj się, przynajmniej częściowo, z rynku mając świadomość że jesteś do przodu nawet gdyby zyski miały przeleżeć te 10 lat na bezpiecznej lokacie bankowej. Słowem, nie kuś losu i daj zarobić innym, samemu sprzątając ze stołu przynajmniej cześć czipów!
Nie to żeby cynik9 zalecał lokaty bankowe… Ale jest zawsze tyle miejsc tanich gdzie z powodzeniem można lepiej zainwestować, i po prostu szkoda tego nie wykorzystać bedąc w obłędzie późnego stadium hossy na innym rynku. Jeszcze jeden miesiac, wszystko przecież leci do góry. Jeszcze następny, i następny. Ale w końcu przychodzi ta jedna korekta która okazuje się nie korektą, i jest za późno… Z drugiej strony przez te dziesięć lat z powodzeniem znaleźć można kolejną ciekawą inwestycję. Chociażby dramatycznie w międzyczasie przeceniony indeks WIG w dalekiej Warszawie! 🙂
W następnym odcinku przyjrzymy się niektórym bardziej skomplikowanym sztuczkom z repertuaru giełdowych handlarzy i zobaczymy czy warto ich naśladować…
©2007cynik9
https://www.bankier.pl/wiadomosc/ETF-y-coraz-blizej-Polski-1781064.html – wyglada na to że już na jesieni GPW wprowadzi ETF na WIG20. Ciekawe czy fundusze inwestycyjne obniżą prowizje… Zobaczymy. W każdym razie wyglada na to że inwestowanie w ramach IV filara może sie odbywac poprzez comiesieczne kupowanie ETF na WIG20 np. przez 30lat… To na pewno tańsze rozwiazanie niz kupowanie jednostek uczestnictwa w funduszach akcji…
@obart:
Dziekuję za link. Ktoś ma poczucie humoru we wspomnianej notce, cyt.
” – mniejsza dostępność funduszu ETF dla detalicznych inwestorów ze względu na wymóg posiadania rachunku papierów wartościowych”
Co by znaczyła „większa dostępność”? Rozrzucanie akcji ETFów z helikoptera? 😉
Myślę że ETFy dostępne od lat na AMEX lub w Londynie to dużo więcej niż detaliczny inwestor w PL będzie kiedykolwiek potrzebował. W PL potrzeba jedynie taniego instrumentu replikującego indeks WIG. (oraz możliwości jego za-short-owania ;-D)
pozdr.
Może niedługo będą ETF w Polsce?
https://www.skarbiec.biz/inwestycyjne-fundusze/wiadomosci/etf.htm
Dzieki za tekst o inwestowaniu na gieldzie.
Pozdrowienia dla Debeta.
MFN