Ron Paul kończy prezydenckie wyzwanie

--------------------------- reprint za pozwoleniem ---------------------------

Ron Paul i Przyszłość

Llewellyn H. Rockwell, Jr.

 

Artykuł na podstawie uwag wygłoszonych na Paul Festival w Tampa, Floryda, sierpień 25, 2012

Jednym z najbardziej imponujących widoków kampanii prezydenckiej 2012 był widok tłumów które ściągał Ron. Publika którą ściągali inni kandydaci z trudem wypełniłaby może pół kafejki Starbucks. Kiedy pracowałem jako szef sztabu Rona pod koniec lat 70-tych i wczesnych 80-tych, o takim dniu mogliśmy tylko marzyć.

Co przyciągało te tłumy do Rona Paula? Nie obiecywał przecież żadnej rządowej manny z nieba. Nie występował z jakąś sztuczną inicjatywą. W rzeczywistości nie robił niczego co łączymy z politykami. To co jego zwolennicy w nim cenią nie ma nic wspólnego z polityką. Ron Paul jest anty-politykiem. Wytyka niewygodne prawdy, poucza raczej niż mówi pod publiczkę, i stoi na gruncie zasad zawsze, nawet wtedy gdyby cały świat miał przeciwko sobie.

Niektórzy mówią: „Lubię Rona Paula, za wyjątkiem jego polityki zagranicznej”.  Ale właśnie ta polityka zagraniczna odzwierciedla najlepsze i najbardziej heroiczne cechy tego kim jest. Pokój jest przewodnim motywem jego programu, nie luźnym dodatkiem. Nigdy nie powinien się tego wyzbywać i nigdy się nie wyzbędzie. Gdyby chodziło mu tylko o interes własny byłby to punkt który Ron mógł omijać.

Ale odmówił. Mimo niezliczonych nacisków aby nie poruszał tematów wojny i imperium pozostały one kanwą jego przemówień i wywiadów. Ron Paul zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla. W sprawiedliwym świecie dostałby także Medal Wolności i inne dystynkcje które należą się człowiekowi jego formatu.

Historia jednak jest zaśmiecona dawno zapomnianymi politykami którym inni politycy ponadawali tony odznaczeń. Tym co dla Rona znaczy więcej niż te wszystkie odznaczenia i ceremonie jesteście wy, i wasze przywiązanie to nieśmiertelnych idei za którymi stał przez całe swoje życie. Prawdomówność Rona i jego misja edukacyjna powinna stać się dla nas inspiracją na przyszłość.

Nie jest przypadkiem że rządy wszędzie chcą uczyć nasze dzieci. Rządowa edukacja z kolei ma być świadectwem dobroci państwa i jego troski o nas. Rzeczywiste powody tej troski są dużo mniej różowe. Jeśli rządowa propaganda zapuści korzenie w umysłach dzieci, jako obywatele nie będą one później zagrożeniem dla aparatu państwa. Same zakują się w łańcuchy. (podkr. – cynik9)

H.L.Mencken powiedział raz że państwo nie tylko chce abyś był posłuszny. Stara się abyś sam chciał być posłuszny. I jest to jedna rzecz która państwowym szkołom udaje się świetnie.

Dawno zapomniany filozof polityczny, Etienne de la Boetie, zastanawiał się czemu ludzie zawsze tolerują uciskające ich reżymy. W końcu rządzeni mają druzgoczącą przewagę nad niewielką garstką która rządzi. Gdyby tylko chcieli mogliby w każdym momencie to przerwać. Rzadko kiedy jednak chcą.

De la Boetie doszedł do wniosku że dla każdego reżymu jedyną metodą na przetrwanie jest przyzwolenie przez publikę. Może to przybrać wiele form, od entuzjastycznego wsparcia aż po stoicką rezygnację. Ale gdyby przyzwolenie zostało cofnięte dni reżymu będą policzone.

I to wyjaśnia czemu edukacja – prawdziwa edukacja – jest takim zagrożeniem dla każdego reżymu. Jeśli państwo straci kontrolę nad twoim umysłem straci tym klucz do własnego przetrwania (podkr. – cynik9).   Państwo zaczyna tracić tę kontrolę. Tradycyjne media, które od niepamiętnych czasów były tubą propagandową rządu, wydają się być zagrożone przez niezależne głosy w Internecie. Nie sądzę aby ktokolwiek poniżej 25 lat czytał już nawet gazetę.

Media i klasa polityczna połączyły siły starając się abyś nigdy nie dowiedział się o Ronie Paulu. Kiedy okazało się to niemożliwe, przeszły do oszczerstw i twierdziły że nikt nie pójdzie słuchać Rona gdy może posłuchać Tima Pawlentego czy Mitta Romneya. Wszystko to okazało się niewypałem. Im bardziej panikowali tym więcej przyciągał on ludzi. Ludzie chcieli zobaczyć czemu establishmentowi tak zależy na tym aby nie usłyszeli Paula.

Wyzwanie które rzucamy państwu jest bardziej radykalne niż kiedykolwiek. Nie chcemy aby państwo było bardziej sprawne, nie chcemy wskazywać jak może mieć więcej pieniędzy,  ani  jak powinno zmieniać redystrybucję dochodu. Nie mówimy że jedna dopłata jest lepsza niż druga, ani że jeden podatek usprawniłby system bardziej niż inny. Odrzucamy po prostu cały istniejący system od początku do końca. (podkr. – cynik9)

Nie występujemy też przeciwko państwowym wojnom ponieważ są one kontra produktywne czy zbyt kosztowne. Sprzeciwiamy się im ponieważ masowe zbrodnie oparte na kłamstwach nigdy nie mogą być moralnie do zaakceptowania. Nie prosimy o okruchy z imperialnego stołu, i nie jesteśmy zainteresowani miejscem przy tym stole. Chcemy wywrócić ten stół! (podkr. – cynik9)

Mamy wiele do roboty. Niezliczonym rzeszom Amerykanów wmówiono że w ich interesie jest to że są okradani i rozstawiani po kątach przez rządzącą elitę która w rzeczywistości o ich dobro wcale się nie troszczy a zainteresowana jest jedynie w zwiększeniu własnego wpływu i własnego bogactwa ich kosztem.

Najbardziej śmiercionośnej i anty-społecznej instytucji w historii udało się przedstawić siebie jako źródło cywilizacji. Od momentu postawienia stopy w rządowych szkołach Amerykanie dowiadują się że państwo jest po to aby uchronić ich od biedy, od niebezpiecznych lekarstw,  i od emerytalnej destytucji, aby zapewnić stimulans kiedy gospodarka nie domaga, i aby chronić ich od złych wilków czyhających wszędzie. Ten przekaz wzmacniają następnie media.

Jeśli publika jest ogłupiona to, jak Murray Rothbard zwykł mawiać,  od nas zależy jej od-głupienie. Musimy zedrzeć z państwa maskę dobrego wujka. To jest zadanie przed tobą, przed nami wszystkimi, tu i teraz.

Zacznij od siebie. Dowiedz się wszystkiego co możliwe o wolnym społeczeństwie. Poczytaj tych którzy przecierali szlak, jak Frederic Bastiat, Ludwig von Mises i Murray Rothbard. Zagłębiając się w literaturę o wolności dziel się tym co czytasz i czego się uczysz. Zastartuj bloga. Utwórz własny kanał youtube. Zorganizuj grupę dyskusyjną. Cokolwiek robisz czy czytasz – dziel się tym i nigdy nie ustawaj.

Jeśli ludzie poprzez propagandę bezmyślnie akceptują twierdzenia państwa, to poprzez edukację muszą powrócić do rozsądku. Z malejącym wpływem mediów państwu będzie coraz trudniej utrzymywać swoją propagandę, coraz trudniej będzie przekonać ludzi do swoich kłamstw.

Powiedziałem że pióro silniejsze jest niż miecz. Wyobraź sobie państwo jako miecz. Pióro to wy wszyscy, każdy na swój sposób, głoszący idee wolności. Zapamiętaj tę konkluzję Etienne’a de la Boetie: wszystkie rządy zależą od publicznego przyzwolenia, i jak tylko tego przyzwolenia nie staje każdy reżym jest skończony.

Dlatego właśnie tak się boją Rona, dlatego właśnie boją się ciebie, i dlatego właśnie, mimo horrorów o których czytamy każdego dnia, możemy odważyć się patrzyć w przyszłość z ufnością.

 

 ————————————————————————————————————

 

 

Llewellyn H. Rockwell, Jr. [mail], były asystent redakcyjny Ludwiga von Misesa i kongresowy szef sztabu Rona Paula, jest założycielem i prezesem Instytutu Misesa, literackim kontynuatorem spuścizny Murraya N. Rothbarda, oraz wydawcą LewRockwell.com. Książki

Oryginał: https://lewrockwell.com/rockwell/ron-paul-and-the-future196.html

Tłumaczenie polskie: cynik9

 

98 Replies to “Ron Paul kończy prezydenckie wyzwanie”

  1. „To co człowiek pisze, mówi czasami o nim więcej, niż on sam chciałby ujawnić.”

    No to moze na koniec z mojej strony drobna uwaga, ze powyzsza madrosc (niczym z podrecznika tresera biznesu), choc skierowana do mojej osoby, tyczyc sie moze kazdego.

    1. …za stary jestem:-) na Twoje obraźliwe gierki słowne co do mojego zawodu i do tego co robię, bo nie wnoszą nic pozytywnego do życia. Jak napiszesz coś pozytywnego, to chętnie podyskutuję. Pomimo wszystko …miłego, w ramach ducha tego wpisu „Ron Paul i Przyszłość”.

  2. Cieszy mnie żywa dysputa.. Wypowiedzi Jaremy, Cynika napawają optymizmem, za co uprzejmie dziękuję. Myśl filozoficzno-biznesowa wywodząca się z litery L, opiera się na wolności nie tylko słów ale i czynów. A widzę, że niektórym adwersarzom nie po drodze, że zamiast zamiatać pod dywan (choćby i nazwany ale bez działania) preferuję działać, choćby i drobnymi krokami, bez wytaczania dział i strzałów na wiwat. Co do szkoły: jest to szkoła w strukturach STO, gdzie sami becelujemy na nią (infrastruktura) jak i na nauczycieli. Stąd mogę wpływać na jej kształt i wymagać, co notorycznie robię. Wrócę do swojego pierwszego wpisu, gdzie świat dzielę na tych, którzy ładnie rzeczy nazywają i na tych co z tych ładnych słów – efektywne uczynki sprawują. Choć teraz widzę, że bardziej powinienem napisać, że łączę te światy, ponieważ bez jednych i drugich, zarówno czerwoni, czarni czy też demokratyczni -socjaliści lub mafia finansowa ogłupiają dzieciaki na potęgę, ze Ja robię to, co potrafię, zostawiając miejsce dla tych, co potrafią co innego.

    1. Zywa dysputa zawsze cieszy bardziej niz nie-zywa.

      Czyli chodzi jednak o szkole spoleczna!
      No to brawo! To prawdziwy heroizm godny publicznej relacji zorganizaowac w takiej szkole spotkanie i zdefiniowac jako cel szerzenie swiadowomosci wsrod dzieci.

      1. @Para-Site

        To co człowiek pisze, mówi czasami o nim więcej, niż on sam chciałby ujawnić.

        Ale… to już temat na bukoliki – na innym blogu. Nie miejsce i czas.

  3. Aktionismus. Z racji wykonywanego zawodu. Przeniesie sie trener do innego miasta i bedzie po „szkole”

    ….i tak oto „niewiara, jest jak wiara na miarę” jak to śpiewa pewna kapela Raz, Dwa, Trzy – co prawda w innym kontekście, ale znaczenie to samo.

    1. A czy nie przyszlo koledze Europejczakowi do glowy, ze przynajmniej czesc z tych rodzicow „niezaangazowanych” jest w pelni zadowolona z tej szkoly jaka jest i ze nie bardzo sobie zyczy dokonywania jakichkolwiek zmian? A nawet jesli by chcieli nawet cos zmienic, to nie podpisuja sie pod proponowanym programem zmian z uwagi na sama osobe proponujacego?

      1. Co to za jakieś totalitarne podejście? Nikt nikogo przecież do niczego nie zmusza. Jeżeli część rodziców rzeczywiście traktuje szkołę jako „firmę usługową” to należy tylko współczuć ich dzieciom że ich rodzice nie są w stanie dostrzec różnicy między firmą prywatną a narzuconym socjalizmem.

        1. „Jeżeli część rodziców rzeczywiście traktuje szkołę jako „firmę usługową” to należy tylko współczuć ich dzieciom że ich rodzice nie są w stanie dostrzec różnicy między firmą prywatną a narzuconym socjalizmem.”

          Szpila bez uzasadnienia: przynajmniej w PL istnieje mozliwosc wyboru pomiedzy szkola panstwowa a nie-panstwowa. Nalezaloby raczej wspolczuc tym dzieciom, ktorych rodzice nie potrafia wybrac tej lepszej.

          1. w PL istnieje mozliwosc wyboru pomiedzy szkola panstwowa a nie-panstwowa.
            Pomyliło Ci się pewnie może ze szkołą wyższą. W odniesieniu do szkół podstawowych myslę że jest to demagogia nie poparta faktami. Może gdzieś w dużych miastach są jakieś prywatne szkoły podstawowe, Montessori czy coś, ale nie prowincji nie słyszałem. Większość rodziców jest skazana na szkoły państwowe i możliwość wyboru praktycznie nie istnieje.

          2. „Może gdzieś w dużych miastach są jakieś prywatne szkoły podstawowe, Montessori czy coś, ale nie prowincji nie słyszałem. Większość rodziców jest skazana na szkoły państwowe i możliwość wyboru praktycznie nie istnieje.”

            I ci rodzice, ktorzy siebie i swoje dzieci skazuja na zycie na prowincji, maja sie wykazac animuszem do podboju panstwowej placowki? Jesli mowimy o praktyce to mowmy o rzeczywistosci. Edukacja jest dobrem ekonomicznym. Jak usluga medyczna. Trzeba za to zaplacic albo samemu to robic. Mozna sobie wyobrazic kogos z glowa pelna idei godnych pochwaly i bogata biblioteka, ktory przenosi sie z tego czy innego powodu z rodzina do lasu i tam sam edukuje swoje dzieci. Ale wyobrazanie sobie, ze w tym lesie napotka grono ludzi podobnych sobie i ze w czynie spolecznym zaloza oni razem porzadna szkole, moze byc przydatne co najwyzej jako temat na bukoliki.

      2. @ParaSite
        [1] Jeżeli nie chcą, nie muszą korzystać. Jeżeli im obojętne – to dalej będzie.
        [2] Jeżeli ktoś wszystko rozpatruje ad personam i nie popiera czegoś ze względu nie na program, ale na osobę…. no cóż, może się realizować w sejmie.

        1. @Antey
          „Jeżeli nie chcą, nie muszą korzystać”

          nie musza korzystac z czego? Ze szkoly? Ze moga sie przeniesc?
          To tak jak bylo z wieszaniem krzyza na scianie w szkole: kto nie chce, nie musi patrzec.
          Terror wiekszosci nad mniejszoscia.

          1. @Para-Site
            Więc proponujesz dla odmiany terror mniejszości nad większością ?

  4. jakby zamienic Ron Paul na JKM to dosyc by sie zgadzalo, niestety chyba nie wystarczajaco…

  5. Krótki przepis, bez użycia siły.
    Jak to w życiu bywa, wielu komentuje (szkoła, polityka, biznes) a niewielu coś faktycznie robi. Stąd zacząłem od zmian proporcji. Zaraziłem rodziców najpierw myślą, https://www.ted.com/talks/ken_robinson_says_schools_kill_creativity.html i innymi wykładami.
    Następnie zebrałem grupę, której się „chce”, – co mi zajęło prawie rok:-). Następnie zrobiliśmy spotkanie rodziców z dyrekcją i nauczycielami pod hasłem „Szkoła moich marzeń”. Sam to spotkanie poprowadziłem z racji zawodu (trener biznesu). W tym samym czasie, dzieci się wypowiedziały na ten sam temat, podczas gier i zabaw. Z tego, powstał materiał, jaka powinna być szkoła dla dzieci, rodziców i nauczycieli. Na tej bazie, coraz więcej rodziców się angażuje, a część nauczycieli zaczyna się wyłamywać z betonu – niewychylania się poza system -. Tak zmieniamy jako rodzice, powoli acz systematycznie – nastawienie. w tym roku mamy zamiar wprowadzić do szkoły nauczanie poprzez gry, w tym gry ekonomiczne:-). I tak, krok po kroku, dojdziemy do tego, żeby dzieciaki były w szkole uczone, że co będą chciały, to osiągną, bez opieki aparatu państwowego i „wsparcia” kredytowo-konsumpcyjnego banków. Ile lat to zajmie? Pewnie do momentu, aż powiedzą – idę w świat. Ot i cały przepis…bez zbytniej ideologii i haseł. Róbmy swoje a gdzieś dojdziemy.
    PS
    można też zacząć coś robić od propagowania całkiem dobrego bloga https://twonuggets.com/dwagrosze/:-)

    1. Aktionismus. Z racji wykonywanego zawodu. Przeniesie sie trener do innego miasta i bedzie po „szkole”.

      1. Nie chciałbym absolutnie, aby zabrzmiało to jako ad personam do szanownego Europejczyka przed 50 -tką…ale zastanawia mnie, skąd w Polsce takie powodzenie i mnogość: studiów „MBA”, i właśnie „trenerów biznesu”.
        I ta patologiczna niezdolnosć do organizacji, choćby nawet w kwestii komitetów kolejkowych do lekarzy…

        1. @Jarema
          Obrzydliwe, zgadza sie. Bo jestem przeciwko ochotniczym hufcom pracy jako substytutu dla profesjonalnego serwisu.
          Na marginesie, zapytam sie ilu z tych rodzicow, ktorym „sie cos chce”, byloby skorych do wylozenia dodatkowych pieniedzy na dofinansowanie szkoly? Ilu by podjelo dodatkowa prace w swoim zawodzie zeby sobie na to pozwolic?
          „Beton” szkoly to nie jej program. To brak bezposredniego dokapitalizowania szkol ze strony rodzicow i brak mechanizmu konkurencji pomiedzy szkolami. Bo sa w przewazajacej mierze panstwowe.
          Szkola to firma uslugowa. Jak wchodzisz do restauracji zeby zjesc obiad to bierzesz sie do robienia spotkania klientow z kucharzem i kelnera pod haslem „Restauracja moich marzen”?

          1. Szkola to firma uslugowa. Jak wchodzisz do restauracji zeby zjesc obiad to bierzesz sie do robienia spotkania klientow z kucharzem i kelnera pod haslem „Restauracja moich marzen”?

            Szkoła prywatna tak. W innych wypadkach jest to jednak całkowita bzdura, podobna do oczekiwań rozsądnego obiadu w państwowej restauracji do której wstep jest obligatoryjny…

          2. „…bzdura, podobna do oczekiwań rozsądnego obiadu w państwowej restauracji do której wstep jest obligatoryjny…”

            No wlasnie o to chodzi, ze nie jest obligatoryjny. W PL jest cala masa szkol prywatnych i spolecznych. Wiele z nich oferuje swietny serwis. Wystarczy sie do nich przeniesc i tym samym olac panstwowe dziadostwo i wesprzec finansowo jakosc. Juz nie mowie, ze mozna samemu zalozyc szkole.

            Z opisu kolegi Europejczyka wnioskuje, ze posyla on swoje dziecko/dzieci do szkoly panstwowej. Przeciez inicjatytwy ze strony rodzicow w szkole spolecznej sa raczej norma. Sam fakt zaangazowania rodzicow w szkole spolecznej nie jest niczym specjalnym. Kolega Europejczyk tez nie opisuje zadnego konkretnego dzialania ze swej strony, nie mowiac o osiagnietych efektach, poza „zrobieniem spotkania”, co akurat koledze Jaremie nie przeszkadza od razu w radosci przyklasnac, a przynajmniej wzdrygnac sie z odraza (moderator tu najwyrazniej przysnal) na moja sceptyczna reakcje.

            Zatem jesli mowimy o szkole panstwowej, to tego typu „akcjonizm” , jak opisany przez kolege Europejczyka, w moim przekonaniu nic wielkiego nie przyniesie. Ostatecznie nauczyciel-urzednik odpowie, wlasnie w imie nie wychylania sie poza system : „Panie, za te place, jaka dostaje, to ja moge wykladac panstwowy program i nic wiecej”. A jesli nawet nic nie odpowie, to po ludzku wlasnie tak zadziala, czyli nic w swoim „nauczaniu” nie zmieni. Oczywiscie istnieje mozliwosc, ktora wczesniej w duchu libertarianizmu podpowiada Gospodarz, zeby takiemu nauczycielowi „uprzykrzyc zycie” (no i tym samym steroryzowac reszte ciala pedagogicznego tkwiacego w betonie) ale zakladam, ze sam Gospodarz juz sie przy tym niefortunnym pomysle nie upiera.

    2. @Europejczyk

      Może warto by było pomyśleć o jakiejs stronie www, albo chocby stronie na facebook’u?

      1. „Może warto by było pomyśleć o jakiejs stronie www, albo chocby stronie na facebook’u?”

        Typowe kolektywistyczne podejscie: kazac innemu cos zrobic…

        MODERACJA: PS – zgadzam się z wcześniejszą uwagą „Europejczyka” – od kilku postów jedziesz zanadto po bandzie niepotrzebnie formułując je zbyt agresywnie. Jak na przykład powyższy w którym przy najlepszej woli nie sposób dopatrzyć się zawartości merytorycznej. Bardzo proszę o spuszczenie nieco z tonu, odniesienie się do meritum postu oponenta i o omijanie zaimków osobowych. EOT.

  6. Wolność to świadomość. Obecny system szkolnictwa ww Polsce tym założenia programowe to: nadzwyczajny demontaż świadomego a przez co wolnego umysłu. Propaganda jak i reklama jest skuteczna, kiedy zainfekuje się dziecięcy, bezbronny mózg. Zarówno Państwo jak i Kościół robią to samo i w tym samym celu; utrzymać władzę.
    Piękne zdanie:
    Zacznij od siebie. Dowiedz się wszystkiego co możliwe o wolnym społeczeństwie. ………dziel się tym i nigdy nie zatrzymuj.
    Wystarczy zacząć szerzyć świadomość u dzieci. One zajmą się tym, czego my nie zdążymy już rozbroić.
    Jednak. Każdy z Nas niech zrobi pierwszy krok, jako i Cynik zrobił 6 lat temu:-).
    Ja osobiście „zmieniam” nauczycieli i rodziców w szkole, do której chodzą moje dzieci. I to działa:-)!

    1. Ja osobiście „zmieniam” nauczycieli i rodziców w szkole, do której chodzą moje dzieci. I to działa:-)

      Szkoła jest wprawdzie obowiązkowa i nie każdy ma zacięcie do homescholing ale aktywność rodziców wokół szkoły, a w szczególności kto, czego i jak uczy jest bardzo ważnym początkiem odzyskiwania dzieci.

      1. Homeschooling jest analogiczny do agraryzmu – zrób wszystko sam. Tylko, że w ten sposób komuniści, marksiści, kolektywiści, technokraci, feministki zwolennicy dziwnej miłosci na ulicach, zieloni (którzy są jak arbuzy – green on the outside but inside..) i cały ten wesoły autobus bawi się w najlepsze korzystając z owoców resztek dobrowolnej gospodarki i oczywiście pełnymi ustami spijając z miodnych sutków państwa napełnionych jego spiżowymi ramionami przymusu i rozboju kiedy libertarianin rezygnuje z większości dóbr, które wyprodukował system przez niego popierany.
        Trochę jak robienie sobie spodni na drutach – o.

        Moim skromnym zdaniem trzeba wytoczyć ciężkie działa i ostrzeliwać bydlaków non stop. Takie działa jak np. Pan Moleneux wymyślił – argument przeciw mnie.

        Ok jesteś za publiczną powszechną „darmową” edukacją tak? Świetnie, gratulacje rozumiem Twoje podejście rozumiem przynajmniej częściowo dlaczego byś tego chciał, w żadnym razie nie chciałbym Cię siłą powstrzymywać przed osiągnięciem Twojego celu. Jeżeli lubisz publiczną edukację finansuj ją, popieraj, wzywaj do niej – whatever – działaj w kierunku osiągnięcia swojego celu pokojowymi metodami! – z tym nie mam problemu.
        Zauważ jednak, że ja nie jestem za. Uważam, że to jest straszliwe zło, i niesamowita tragedia. Uważam, ze to rozwiązanie kaleczy ludzi, że skrzywdziło również mnie, ze krzywdzi społeczeństwo ogółem.
        Argument: Czy pozwolisz mi działać na podstawie moich przekonań pokojowo, bez przemocy w tym zakresie. Czy pozwolisz mi nie wspierać finansowo tej instytucji i nie wysyłać moich dzieci do publicznej szkoły. Czy pozwolisz mi się z Tobą zwyczajnie nie zgodzić. Czy raczej wyślesz ludzi w niebieskich (chyba ostatnio czarnych?) kostiumach przy pomocy państwa żeby mnie ukarali, ograbili odebrali mi dziecko a mnie wsadzili do klatki. Czy skierujesz broń (metaforycznie ale też całkiem realnie) w moją stronę tylko i wyłącznie dlatego, że się z tobą nie zgadzam.

        Co zrozumie postronny czytelnik „wykształcony” w publicznej szkole? Libertarianizm jest przeciwny edukacji – założę się , że ca 70% ludzi czytających taki tekst zrobi teatralny face-palm i pomyśli właśnie tak.

        1. „Homeschooling jest analogiczny do agraryzmu (…) libertarianin rezygnuje z większości dóbr, które wyprodukował system przez niego popierany.
          Trochę jak robienie sobie spodni na drutach – o.”

          Tyle, że w obecnym systemie – używając twojego porównania – oddajesz materiał do świetnego krawca by ten zrobił z niego garnitur. Krawiec, pomimo tego, że jest mistrzem w swoim fachu szyje coś co strasznie uwiera i nie da się w tym nigdzie wyjść. Szyje tak jak szef mu kazał. Jemu pensję płaci szef.

          Co z tego, że w końcu wymusisz na nich by szyli porządne garnitury, skoro na uczelnie przyjmują tylko tych w koślawo uszytych?

          1. Czy zauważyłeś imienniku mój, że obecnego systemu nie bronię, ani nikogo do niczego nie chcę zmuszać? Zwracam jedynie uwagę na swoisty dylemat więźnia, przed którym stoi człowiek w obliczu państwowej przemocy. Albo z niej skorzysta i skompromituje swoje zasady i osobę, albo nie i pozbawi się wszystkiego co mu się powinno należeć (możliwość partycypacji w dobrowolnym rynku we wszystkich płaszczyznach) jako wolnemu człowiekowi a co jest przez kolektywistów przemocą zabierane. Dlaczego? Bo jesteś ich – nomen omen – więźniem.

    2. @Europejczyk

      W jaki sposób zmieniasz rodziców i nauczycieli? Masz na myśli myśl libertariańską?

      1. Rodziców nie wiem ale grupa zdeterminowanych, wiedzących czego chcą rodziców może wywrzeć na nauczyciela dużą presję i w skrajnym wypadku uprzykrzyć mu życie tak bedzie wolał wszystko byle opuścić szkołę… 😉 Trudniejsza z drugiej strony, ale nie niemożliwa, jest za to rola rodziców w stymulowaniu i zachęcaniu dobrych pedagogów którzy są na wagę złota. Wspólny fund-raising pomaga zasadniczo i jest dobrym punktem startowym…

        1. „…i w skrajnym wypadku uprzykrzyć mu życie tak bedzie wolał wszystko byle opuścić szkołę… 😉 ”

          Nie zgadzam sie. Rodzic ma male pojecie o tym, co sie dzieje w szkole. Niby skad ma to wiedziec? Od ich dzieci? One potrafia niezle grac. „On(a) sie uwzial/uwziela na mnie!”.

          Poza tym, profesor Snape rzeczywiscie uwzial sie na Harrego Pottera. Rodzice Harrego, gdyby zyli, zapewne domagaliby sie usuniecia Snape’a z Hogwarts; przynajmniej Harry domagalby sie tego od nich. Ale czy Snape i jego „metody wychowacze” nie przyczynily sie do wykreowania Harrego, takze Dumbledore mogl do niego na koniec powiedziec:
          „Harry, you wonderful boy, you brave, brave man”.

          Ja jako rodzic nie chce sie mieszac w metody stosowane w szkole. Ale zdecydowanie chce miec wybor pomiedzy roznymi szkolami. Obecny system ten wybor w ogromnym stopniu ogranicza. Chociaz w PL pod tym wzgledem jest relatywnie dobrze.

  7. No dobrze, ale co znaczy polityka zagraniczna Rona Paula dla Polski? Czy na pewno wszystko co dobre dla USA jest dobre dla RP? Ron prezentuje jednoznacznie doktrynę lesse faire dla wszystkich krajów – jeśli nie zagraża to bezpośrednio USA nie interesom USA – ale USA.

    1. Myślę że przesadzasz, tak jak {Antey}… 😉 Jest olbrzymi dystans między wycofaniem się Ameryki z Europy czy Japonii i zabiciem okien we własnym domu -co nigdy IMO nie nastąpi a tak chcecie interpretować nawoływania RP – a końcem meddling w 200 krajach na świecie i bazach wojskowych w 180. Jeżeli praktyczny bankrut przeznacza 24% budżetu na zbrojenia gdy mu nic nie zagraża jest to przypadek medyczny. Przymknięcie tego zagranicznego adventurism-u – w tym finansowania na koszt podatnika reżimów w Izraelu, Egipcie i gdzie indziej – jest sednem tego co RP postuluje.

      A co do Polski? Let’s get real. Naród musi sam się wziąć w końcu w garść, zrobić reset z lustracją na czele, i oczyścić własną stajnię Augiasza, a dopiero potem zastanawiać się jak mu Ameryka może pomóc. Był w Stratfor niedawno dobry artykuł o PL. Wyszło im że warunkiem sensowności sojuszu z Ameryką (która znowu nie tak prędko pozbędzie się możliwości szachowania Rosji w Europie) jest licząca się armia. Z armią rozmontowaną do zera obecnie opcja ta po prostu nie ma sensu.

      1. „A co do Polski? Let’s get real. Naród musi sam się wziąć w końcu w garść, zrobić reset z lustracją na czele”

        To jest właśnie bujanie w obłokach!
        Jak niby naród w PL ma zrobić reset?

        Gdy tymczasem niby-demokratyczny system polega na sprawowaniu władzy formalnej przez kandydatów wytypowanych, przez kacyków partyjnych za pomocą list wyborczych. Rzeczywistą zaś władzę sprawują inni, spoza pleców takich lalek jak speleniący Donek, czy dyslektyczny Bronek…
        Do rewolucji w tej stajni Augiasza trzeba byłoby chyba kataklizmu na miarę wybuchu kolejnej wojny.

      2. @cynik9

        To finansowanie reżimów na Bliskim Wschodzie zapewniało przez ładnych parę lat wzgledną stabilność w regionie, dopóki Bush Junior nie zaczął rozrabiać.

        Bazy w 180 krajach ? C’mon. W większości to kilkudziesięciu instruktorów sił specjalnych, może jakieś lotnisko czy port. W sumie nie kosztują pewnie tyle, co miesiąc działań w jednym Afganistanie.

        Większość kosztów i siły to: Korea, Japonia, Europa, Bliski Wschód czyli de facto Azja + obszary podległe dowództwu centralnemu (CENTCOM).

        1. dopóki Bush Junior nie zaczął rozrabiać.
          JWB był kukłą o IQ=15 kontrolowaną przez Cheneya i kompleks militarno – przemysłowy. Sama możliwosć że taki figurant może dojść do władzy jest scary.

          1. @cynik9

            Jasne, że scary ale czy u nas nie jest inaczej ?

            Pomoc wojskowa dla Izraela, w przypadku USA to – podobnie jak w przypadku Niemiec – taka fajna metoda dotowania własnego przemysłu.
            Zresztą, wyceniana na może kilka mld USD rocznie, więc _żadne_ pieniądze. Rok działań w Afganistanie z nawiązką pokrywa równowartość całej tej pomocy w ciągu całego czasu jej trwania.
            Istotnych oszczędności bez radykalnego przemodelowania amerykańskich sił zbrojnych i ich obecności na całym świecie, szczególnie w kluczowych regionach, nie będzie. Tym co kosztuje są nie tyle siły zbrojne, co wspierają je infrastruktura przemysłowa – a ta pozostaje bez zmian bez względu na to czy ma się 9,12 czy 15 lotniskowców. Firmy zbrojeniowe w USA chudną, ale struktury nie zmieniają. Tym co nadaje się do cięcia, nie są więc pojedyncze programy czy jakieś drobne akcje typu komandosi strzelajacy do Islamistów w Afryce. Aby była dlugoterminowa ulga, trzeba nie ograniczać „wszystko po trochu”, ale likwidowac w całości wybrane fragment sił zbrojnych jak i wspierającego je przemysłu.

          2. LOL.
            Uwazasz ze w UE jest inaczej? Ze nikt nie jest figurantem i ze zawierucha w Libii nie byla zorganizowana przez wielkie korporacje francuskie ?

  8. Twierdzę, że bez dobrego jebnięcia USA niczego nie zmieni w swojej polityce. Panu Paulowi grzecznie dziękujemy, jego piękne słowa ujęły mnie za serce…

    Europejczycy mają małe rozdwojenie jaźni: z jednej strony fukają na niedobrych amerykańskich kolonialistów, z drugiej niespecjalnie sprzeciwiają się ciepłemu objęciu Europy przez Amerykańskie siły zbrojne.

    Proszę, Panie i Panowie, wypunktować sobie odpowiedzi na poniższe pytania (tylko uczciwie! Przecież nie musicie się mi przyznawać):

    1. Czy czytam ten blog dzięki amerykańskiemu systemowi operacyjnemu Windows, działającym na amerykańskim procesorze Intel/AMD?
    2. Czy wyszukuję informacje w sieci Internet, dzięki amerykańskiej spółce Google? (Internet to projekt WOJSKOWEJ agencji DARPA, tak dla przypomnienia).
    3. Czy w ciągu ostatniego tygodnia, może nawet w tej chwili, mam na moim tyłku założone wywodzące się z Ameryki dżinsy?
    4. Jak wygląda % udział kultury amerykańskiej w moim życiu (kino, muzyka, książki, jedzenie)?
    5. Czy używam GPS-u w samochodzie?

    Co więc mamy z tej Ameryki? Atrakcyjność kulturową, zdecydowaną przewagę technologiczną nad resztą Świata, przewagę militarną i, czego barany docenić nie potrafią, wolność słowa, przekonań politycznych, preferowanej formy wielbienia Boga (wolność religijna). I to wszystko zostało nam „narzucone”. Jak ktoś ma wątpliwości co do american way of life & politics to niech się przejedzie do Korei płn i Płd i zobaczy dwa wydania zamordyzmu: wschodni i amerykański. Niezorientowanym podpowiem, że w Korei Płn na porządku dziennym jest ludobójstwo i kanibalizm, a w południowej, no cóż… Czy używam telefonu Samsung, Apple, Motorola….?

    Tyle ode mnie. Miłego bujania w obłokach 🙂

    1. „Co więc mamy z tej Ameryki? Atrakcyjność kulturową, …”

      Muzyke Szostakowicza mamy ze stalinowskiego Zwiazku Sowieckiego. Jak ktos te muzyke ceni, to ma byc za panstwem totalitarnym? Windows, dzinsy stworzyla Ameryka czy Gates i Levis? Internet nie powstalby inaczej tylko dzieki DARPA? Ile ten wojskowy internet kosztowal, policzyles?

      Baranem nie jest ten, kto nie potrafi docenic tego, co mu ktos inny da. Baranem jest ten, kto sie zadowala podanym ochlapem.

      1. Jezeli twierdzisz ze Stany sa panstwem totalitarnym to czym mozna nazwac dzisiejsze panstwa europejskie? Totalitarne panstwa do czwartej potegi?
        A internet moze i powstalby bez DARPA, tylko nalezy zadac pytanie – kiedy by powstal? Bo w tej chwili patrzysz sie na wynalazek (pomysl) po tym jak zostal wynaleziony.

        1. Jezeli twierdzisz ze Stany sa panstwem totalitarnym to czym mozna nazwac dzisiejsze panstwa europejskie? Totalitarne panstwa do czwartej potegi?

          Socialist mess, combined with dementia… 😉 But far less totalitarian than the US, gimme a break! Hint: degree of totalitarianism tends to be proportional to the size of state apparatus. Smaller countries might perhaps like to have tools like, for instance, the U.S. carnivore project (emails scanning) but the costs are simply prohibitive, relative to the size of population…

          Inny przykład – tylko kompletnie totalitarny reżym narzuci swoim obywatelom płacenie podatków na siebie niezależnie gdzie się znajdują. Każdy Europejczyk wkurzony nadmiernymi podatkami w domu przekracza granicę i odczepia się od swojego fiskusa. Tylko amerykański fiskus ściga Amerykanów po całym świecie a odczepić się od niego mozna tylko po zrzeczeniu się obywatelstwa oraz, od pewnego czasu, po zapłaceniu „exit tax”. Jak to nie jest jest szczyt totalitarianizmu to nie wiem co jeszcze może to pobić…

          1. @cynik9

            W skrócie mogę napisać „nieprawdą jest, jakoby”. Obywatel Najjaśniejszej RP jest z definicji opodatkowany, niezależnie skąd uzyskuje dochody.

          2. Te panstwa europejskie ktore nie uwazasz za totalitarne maja takie prawa kontroli ludnosci o ktorych amerykanom nawet sie nie snilo.
            Prawo francuskie w porownaniu do prawa USA jest o wiele bardziej totalitarne — policja i sady francuskie maja o wieksze kompetencje niz ich amerykanskie odpowiedniki, ale francuzji sa do tego przyzwyczajeni wiec raczej nie protestuja. A nawet jak protestuja to dokladnie nie wiedza jak wyglada konntrola w ich kraju.
            Nie znam prawa angielskiego, ale w Stanach nie ma na kazdym rogu kamer ktore badaja co robi kazdy obywatel USA. „The civil rights group Liberty estimates that the average Londoner is captured on camera around 300 times a day while BBW claims Britain has 20 percent of the world’s CCTV cameras and only 1 percent of the world’s population” Gdyby ktokolwiek w USA probowal tak kontrolowac populacje protesty slyszano by chyba na Alpha Centauri.
            Nie bede rozwodzic sie o prawach i mozliwosciach policji Niemieckiej.
            W skrocie — o „totalitaryzmie” USA wiadomo dlatego bo wiekszosc obywateli Stanow – przynajmniej tych starszych – jest wychowana w duchu „panstwo nie powinno ingerowac w sprawy obywateli.” Natomiast o ingerencji panstw europejskich w sprawy ich mieszkancow nie jest wiadomo tak wiele bo wiekszosc mieszkancow Europy jest przyzwyczajona do ingerencji panstwa w sprawy obywateli. Wlasnie dlatego wiekszosc obywateli nie protestuje przeciwko i nie interesuje sie kompetencjami policji i sadow w swoich krajach.
            ******
            A jezeli chodzi o „socialist mess combined with dementia” to jest to raczej przeszkoda do wykorzystania przez panstwa europejskie i przez UE odpowiednich praw. I jest to raczej opis ekonomii tych krajow a nie opis ich praw i kompetencji aparatu sadowniczego.

      2. @Para-Site

        „Muzyke Szostakowicza mamy ze stalinowskiego Zwiazku Sowieckiego. Jak ktos te muzyke ceni, to ma byc za panstwem totalitarnym? Windows, dzinsy stworzyla Ameryka czy Gates i Levis? Internet nie powstalby inaczej tylko dzieki DARPA? Ile ten wojskowy internet kosztowal, policzyles?”

        Nie zrozumieliśmy się najwyraźniej. Twierdzę, że USA jest imperium światowym dzięki wymienionym przez mnie „asom w rękawie”. Zgaduję, że dla wielu osób taki układ rzeczy nie jest w smak, zwłaszcza z powodu utraty rzekomej wolności słowa czy różnym formom przymusu ekonomicznego i militarnego. Wyjaśnię więc, co miałem na myśli:

        1. USA jest państwem światowym imperium, co popieram, ponieważ z jednej strony tak czy siak inne państwo zdobyło by berło władzy nad Światem. Z drugiej strony USA ma znośną politykę zagraniczną dla podbitych krajów, czytaj: sojuszników. Nie popieram przy tym wyniszczenia gospodarek tych sojuszników, wręcz uważam, że USA mocno traci z powodu niepohamowanej chciwości amerykańskich banków inwestycyjnych czy „dużego” przemysłu (chemia, rolnictwo, paliwa, zbrojeniówka).

        2. Twierdzę, że Europa cierpi na polityczną schizofrenię odnośnie USA. Brata się militarnie w NATO i czerpie z tego wręcz nieocenione zyski w postaci stabilności rejonu, jednocześnie wbijając w plecy nóż swojemu mocodawcy poprzez ustanowienie konkurencyjnej waluty. Albo w tę albo we w tę – „Skoro Ci, Europejczyku USD brzydko pachnie, to sobie sam broń swoich granic”.

        3. Świat korzysta w wszelkich dobrodziejstw technologicznych, wypracowanych przez Amerykanów. Jakoś tak się dziwnie składa, że w Polsce upier***lono Optimusa, a w USA rozkwitł Microsoft, Google, IBM, Apple, Hewlett-Packard, Cisco, Motorola… Koordynuje się tam rozwój teleinformatyki. USA przeznaczyły (chyba za Clintona) gigantyczną kwotę na R&D nanotechnologii. Była to decyzja parlamentu amerykańskiego na wniosek prezydenta. Podobnie gigantyczny skok w medycynie w ciągu ostatnich 20 lat (w Polsce mniej odczuwalny z powodu burdelu w służbie zdrowia). Mam nadzieję, że teraz widzisz, jak naiwne jest twierdzenie, że to ochłapy.

        4. Jako już całkiem oczywisty przykład dwóch stylów okupacji podałem podzieloną Koreę. Z jednej strony siłą narzucone przestrzeganie zasad wolnej przedsiębiorczości
        na południu, z drugiej zrealizowany socjalizm azjatycki. Który imperializm wolisz? 🙂

        Szanuję odmienne zdanie, ale muszę zapytać w takim razie: co proponujesz w zamian za USA i jego agresywny styl rządzenia Światem? Wolisz Chińczyków, Arabów, Rosjan czy może żyjesz nadzieją, że Świat się rozbroi i zapanuje na nim pokój? 🙂

        Pozdrawiam

        1. „…co proponujesz w zamian za USA i jego agresywny styl rządzenia Światem? Wolisz Chińczyków, Arabów, Rosjan czy może żyjesz nadzieją, że Świat się rozbroi i zapanuje na nim pokój? :)”

          Wraz z rozpadem Zwiazku Sowieckiego i pozniejszym otwarciem Chin na robienie biznesow pojawila sie swietna okazja na pokoj. Co z nia zrobily Stany? Zuzytkowaly jako okazje do zwiekszenia agresywnosci swojego stylu rzadzenia. Oczywiscie nie bez powodu na Bliskim Wschodzie, gdzie lezy pies pogrzebany.

          Co proponuje? Proponuje Amerykanom wybrac, jesli nie jego samego, to kogos na miare Rona Paula. Moze ta szansa nie jest do konca stracona.

          1. A teraz, lekko po tym jak Chinska gospodarka stanela na czterech lapach ten „pokojowy” kraj zaczal miec zatargi ze wieloma azjatyckimi sasiadami . Zatargi sa z Wietnamem, Filipinami, Indiami, a takze z Japonia. Inne kraje milcza i sprzedaja Chinom swoje terytoria, tak jak to zrobil pewny sasiad — dawno temu bedacy „respublika” ZSSR.
            NIe mowie juz o tym ze w niektorych miastach Chin sa plakaty sugerujace wojne z USA i ze ksiazki/artykuly o tym jak Chiny zwyciezyly militarnie swego glownego wroga – USA – sa bardzo popularna.
            Hip hip hurra.

    2. Z tą tzw. kulturowością amerykańską jest jak z kuchnią (jak mawiają Francuzi): jest kuchnia chińska, włoska czy też francuska, ale nie ma czegoś takiego jak kuchnia amerykańska…

      😛

      PS. A dżinsy, które masz na swoim tyłku zrobili w Chinach.

    3. Wiesz, byli tacy ekonomiści, co w latach ’70 dawali głowę za to, że ZSRR na początku XXI w. będzie najbardziej rozwiniętym krajem na Ziemi :>
      Z krajami jest jak z Funduszami Inwestycyjnymi – wyniki przeszłe nie gwarantują wyników w przyszłości.
      Porównaj wielkość i skład eksportu USA i Niemiec…powiedz ile gospodarek zdolnych do wytworzenia konkurencyjnych produktów wobece amerykańskich było w latach… ’70-tych a ile jest teraz.

  9. „Odrzucamy po prostu cały istniejący system OD POCZATKU DO KONCA. (podkr. – cynik9)”
    – podkreslenie z podkreslonego moje.

    Tu ne cede malis…

  10. A jednak Ron Paul to fantasta.
    Chce zlikwidować zagraniczną obecność USA, OK, jego prawo.
    Tylko jeżeli nie zrobi tego w sposób kontrolowany i uporządkowany, to jego kochane USA bardzo szybko stoczy się gdzieś pomiędzy Białoruś i Ukrainę, niezależnie od tego jak mocno przyspada nowego dolara do złota i jak libertariańskie porządki wprowadzi wewnętrz. Swoją drogą, ciekawe jak świat zniósłby demontarz odśrodkowy drugiego supermocarstwa…

    1. Nic podobnego. Po pierwsze – chodzi o obecność militarną. 24% budżetu wydawane na zbrojenia w sytuacji bez zagrożeń jest zupełną patologią, jak by na to nie patrzeć. Po drugie – Ameryka rosła w siłę i stała się mocarstwem w XIX w zasadniczo koncentrując się na sobie, nie na biznesie innych, ze starym dolarem. Oprócz drobnych burd w rodzaju Filipin zagraniczny adventurism na większą skalę to dopiero bezsensowny udział w WW1 i mesjanistyczna wizja „making world safer for democracy” W.Wilsona.

      1. @cynik9

        USA nawet do II WŚ miały szczątkowe siły zbrojne, może z wyjątkiem marynarki wojennej – ale jak na kraj 140 mln ludzi i dwa oceany oraz handel, to chyba nie powinno było dziwić.
        I _trwała_ obecność wojskowa USA na świecie jest dopiero efektem postdrugowojennych wydarzeń.

        1. Nie przeczę. Ale punkt był o Ronie Paulu i jego postulacie redukcji obecności USA militarnej USA. Powiedzmy sobie całkiem otwarcie o co chodzi. NIE chodzi o ewakuację z Niemiec czy Japonii. Chodzi o zabranie się za świętą krowę jaką jest ćwierć amerykańskiego budżetu idąca na cele militarne, nie notowany współczynnik gdzie indziej i państwo w państwie 0 kompleks militarno – przemysłowy. Ameryka może obciąć to w połowie i nie będzie ani słabsza ani mniej bezpieczna, i ciągle będzie największym militarnym spenderem.

          1. @cynik9
            USA – m.in na skutek protekcjonizmu (nie pamietam nazwy ustawy) – doprowadziło do znacznego ograniczenia własnej cywilnej produkcji stoczniowej.
            Zgadzam sie, że USA mogą i powinny to obciąć, szczególnie że nawet toczenie 2 wojen spowodowało wzrost tego budżetu o zaledwie 1/4-1/3 jego wielkości.
            Kłopot w tym – że w USA ten właśnie kompleks przemysłowo-militarny to właśnie jedyna praktycznie pozostała silna gałąź przemysłu wytwórczego, dostarczającego dobra wysoko przetworzone. Podobnie jak narkoman, to uzależnienie wzrosło do tego stopnia, że „withdrawal sympthoms” mogą być nierozróżnialne od kontynuacji brania.
            Natomiast kwota wydatków też nie mówi wszystkiego – wiele rzeczy (lotniskowce) jest drogich, bo są… no, duże, unikalne itp.
            USA ma problem z kontrolą kosztów co w połączeniu ze słabnącym dolarem powoduje że:
            – OP klasy Virginia które jako tańsze mialy zastapić kosztujące 2 mld USD sztuka okręty klasy Seawolf kosztują… 2 mld
            – nowe niszczyciele kosztują tyle, co kiedyś seryjny lotniskowiec (3 mld USD sztuka)
            – Wielka Brytania buduje okręty o wyporności 5400t w serii 13 egzemplarzy za cenę o połowę niższą od budowanych w serii 30+, 2800t LCSów
            … i tak dalej.
            USA w zasadzie mogłby zostawić sobie Marynarkę Wojenną i Korpus Piechoty Morskiej, bez szkody dla własnego bezpieczeństwa.

            Natomiast jest jeszcze jedna kwestia: obecny poziom wydatków zbrojeniowych dla USA nie jest niczym nowym. Były czasy, kiedy gospodarka je dźwigała i nawet przy kontrolowanym, lub zmniejszającym się długu publicznym. I o ile konieczność cięć w tym zakresie są oczywista, o tyle w żaden sposób nie zlikwiduje to właściwych, strukturalnych przyczyn problemu.

            Warto też zauważyć, że Obama zamknął kilka istotnych programów – min. odkurzacz gotówki jakim był FCS, F-22, ograniczył DDX, mocno zracjonalizował NMD, „skończył” jedną wojnę… tylko wydatki, jakoś rażąco nie spadły.

  11. Chiny poza granicami swojego państwa będą podbijać w sposób jaki robią to podobno w Afryce tu jakaś studnia dla ludzi tu kawałek drogi tu dadzą prace przy butach.
    Sfinansują jakiegoś miejscowego bonza, będzie im pilnował interesu za dolary których mają sporo ostatnio. Potem bonzo dostanie kule w ramach wymiany kadrowej,zastąpią go odrobine jaśniejszym z lekko skośnymi oczami.
    A i przy okazji podkupią kilka kopalni z wiadomo jakim kruszcem.

  12. Ron Paul ma rację – niech USA zaprzestanie wszelkich konfliktów zbrojnych. Chińczycy z pewnością uszanują ten gest, rozbroją się, a reszta państw pójdzie ich śladem. Na Świecie zapanuje pokój.

    A wracając na ziemię…..

    1. Zgadzam sie 100%. Chinczycy sie rozbroja, Mursi zacznie kochac Koptow, Czeczency zaczna sie bratac z Rosjanami itd., itp.

  13. Cóż. Nic dodać, nic ująć.
    A przekładając to na naszą rzeczywistość w PL, to już dawno nie powinno być polskich żołnierzy w Afganistanie i finasowania tej dziury bez dna.
    Miliard złotych wyrzuconych na bezużyteczny kadłub korwety Gawron uratowałby życie tysiącom Polaków. itd, itd.
    Tak można mnożyć przykłady działania stale rozrastającej się administracji oraz rządu, który coraz głębiej drenuje kieszenie podatników i mami głupimi gadkami o „zielonej wyspie, patrząc tylko na wyniki sondaży popularności.
    Pewnie trzeba porządniego załamania istniejącego status quo, aby coś się ruszyło…

    1. @wmo
      To dwie kompletnie różne sprawy. Czasem warto się w jakąś wojnę włączyć. Gdyby USA nie włączyły się w ’41, to być może część z nas pisałaby cyrylicą, a druga stosowała umlauty. Z drugiej strony, gdyby Francja i Anglia zaatakowały Adolfa na początku września, może cała zabawa skończyłaby się szybciej. Oczywiście to bezwartościowe gadanie, ale chcę pokazać, że nie zawsze trwanie jak najdalej od wojen jest dobre i słuszne.

      Natomiast nasz wspaniały kadłubek fregatowy to doskonały przykład totalnej indolencji władz. Tym razem wojskowych, ale są przecież pod cywilną kontrolą. Taka Polska w pigułce. Ciekaw jestem jeszcze ile i kto po drodze zarobił, bo o tym cisza. Żadne terminy ani żadne kosztorysy nie zostały dotrzymane, wywalono kupę szmalu i nie ma nawet okrętu. Klasyka…

      A w ogóle, dlaczego „Miliard złotych wyrzuconych na bezużyteczny kadłub korwety Gawron uratowałby życie tysiącom Polaków.” ?!? W jaki sposób? Poprzez rozdanie potrzebującym? Kto rozdałby? Nowi urzędnicy? W ten właśnie niewinny sposób popiera się rozrost rządu, wzmacnianie kajdanów i „dalszy drenaż kieszeni”. Być może właśnie, niechący potwierdziłeś powyższą tezę o edukacji. Wmówili prawie wszystkim, że jak się zaoszczędzi pieniądze gdziekolwiek, to natychmiast trzeba komus pomagać. Bo ludzie tacy bezbronni, sami ani me, ani be, ani nawet qqryq. Ja nie potrzebuje żadnej pomocy i większość rodaków także. Potrzebujemy jak najmniej rządu. Wtedy wszystko będzie lepiej działać. Uprzedzając lewackie twierdzenia, że bez socjalu biedni wymrą, jak znajdę, zeskanuje ciekawy tekst o działaniach charytatywnych na przełomie XIX/XX w. w małopolsce. Taki np Bank Spółdzielczy w Limanowej przymierzał się do budowy szpitala. NON PROFIT, z własnych zysków. A teraz? Po kiego, przecia w konstutycji pisze ze zdrowie zdarma ma byc…

      1. „Czasem warto się w jakąś wojnę włączyć”.

        Miałem na myśli bardzo konkretny bezsensowny udział i finansowe obciążenia Polski wojną w Afganistanie oraz to, że generalnie miliard złotych to kwota za którą można zfinansować np. wiele operacji ratujących życie.

        1. PS. A sprawa tak naprawdę jest jedna – wszystko to płacone jest z kieszeni podatnika PL.

  14. „Jeśli rządowa propaganda zapuści korzenie w umysłach dzieci, jako obywatele nie będą one później zagrożeniem dla aparatu państwa. Same zakują się w łańcuchy.”

    No to trzeba się odkuć.

    „Odkuć się” ma dwa znaczenia…

  15. Ja się cieszę, że Ron Paul nie został Prezydentem na kadencję, podczas której z dużym prawdopodobieństwem stół, na którym leżą wszystkie żetony zapadnie się pod swoim ciężarem. W ten sposób niejako firmowałby wszystko to co banksterzy zrobili z USA na przestrzeni ostatnich 100 lat 🙂

    1. Też się cieszę, bo z takimi przekonaniami i planami miałby czapę jak złoto. Ostra ołowica w wersji hardcore’owej, atak serca lub wypadek w bardziej zaowalowanej. Sprawcy powieszą się w areszcie albo zostaną zabici podczas ucieczki, ktoś zezna, że byli niespełna rozumu i case is closed. Znane z historii. Także naszej po ’89.

  16. Dlatego ta swołocz nigdy nie pozwoli mu zostać prezydentem!! A to w zasadzie druga (i ostatnia) szansa by powstrzymać upadek zachodniej kultury. Pierwszą był, oczywista, Preston Manning lider “Reform Party of Canada”.

  17. Piękne słowa. Im bardziej nadstawiam ucha tym więcej głosów słyszę. Ziarno wolności kiełkuje w obecnych dniach na całym świecie a jego młodzieńczy krzyk dochodzi z każdej strony. Z każdym dniem staje się coraz głośniejszy.
    Liberty is popular!

    1. @athroor

      Nie za wolnością krzycza, tylko za złudzeniem że jak się zabierze „złym” i rozda „dobrym” to będzie dobrze 😀
      Kobiety w Iraku Husseina miały więcej wolności niż w Arabii Saudyjskiej, i co ? Egipt obalił tyrana który… no nie wiadomo co robił, a teraz sam robi pod siebie…

  18. Ładnie napisane, jak zwykle gdy pełno wzniosłych słów. Ale nie sądzę by można było patrzeć w przyszłość z ufnością. Jeżeli chodzi o Etienne’a de la Boetie, to jeszcze to: Resolve to serve no more, and you are at once freed. I do not ask that you place hands upon the tyrant to topple him over, but simply that you support him no longer; then you will behold him, like a great Colossus whose pedestal has been pulled away, fall of his own weight and break in pieces.

  19. Szkoda że Ron Paul raczej nie będzie miał już siły startować w następnych wyborach. Ciekawe ile lat minie zanim dorobimy się osobowości jego pokroju. JKM może i ma zbliżony światopogląd ale jest lata świetlne za Paulem jeśli chodzi o medialność, charyzmę. Pokuszę się o stwierdzenie, że JKM swoim sposobem bycia niszczy jakąkolwiek szansę na sukces ruchu wolnościowego w Polsce.

    Wracając do Paula – chylę czoła jego wytrwałości i skuteczności. Życzę mu godnego następcy.

    1. Pisząc „Ciekawe ile lat minie zanim dorobimy się osobowości jego pokroju” miałem na myśli nasze polskie podwórko (względnie chlew, bo jak inaczej nazwać scenę polityczną w bieżącej postaci).

      1. Po przeczytaniu wpisu wszedłem na allegro zobaczyć, po ile chodzą dzieła Bastiata, Rothbarda i von Missesa.

        Aukcja książki „Co widać i czego nie widać” Bastiata była opatrzona takim oto opisem:

        „Najsmutniejsze jest to, że mimo upływu – od śmierci Bastiata – ponad 150 lat nadal obowiązuje paradygmat o dobrej interwencji państwa, które w trosce o obywateli niszczy owoce naszej działalności. Trudno się dziwić. Paradygmat Ptolomeusza istniał ponad 160 lat po śmierci Kopernika. Czyżby więc tylko 10 lat dzieliło nas od tego Wielkiego Dnia?”

        Głowa do góry!

        1. @Łukasz

          To co nazywasz „Paradygmatem Ptolemeusza” było do czasów Keplera i Newtona niesłychanie precyzyjnym i wiarygodnym modelem astronomicznym, istotnym dla m.in. rolnictwa. To że przyjęty układ odniesienia był niefortunnie skomplikowany, to jedno – ale był oparty na skrupulatnych obserwacjach i obliczeniach i dawał wyniki nieosiągalne dla modelu kopernikańskiego, dopóki nie uzupełnili go Kepler a po nim nie potwierdził de facto dopiero (choć nie bezpośrednio) Newton.

          1. Rolnik orząc i siejąc posługuje się nawigacją. Teraz ma GPS, ale kilkaset lat temu niezmiernie ważne było precyzyjne wyznaczenie współrzędnych geograficznych. Stąd popularność ptolemejskiego systemu, astrolabium, sekstant tudzież wynalazek chronometru. Bez tego rolnikowi krowy przestałyby znosić jajka, a kury dawać mleko.

            Tak jest, niestety, urządzony ten świat…

      2. „Pisząc „Ciekawe ile lat minie zanim dorobimy się osobowości jego pokroju” miałem na myśli nasze polskie podwórko (względnie chlew, bo jak inaczej nazwać scenę polityczną w bieżącej postaci).”

        Mnie, w przypadku PL, mniej razi chlew na tzw. scenie politycznej, co autentycznosc wielu zdeklarowanych wolnosciowcow, ktorzy w swoich tekstach wraz z uplywem czasu zaczynaja coraz czesciej uderzac w strune narodowa: patrz nowy ekran.

        1. wolnosciowcow, ktorzy w swoich tekstach wraz z uplywem czasu zaczynaja coraz czesciej uderzac w strune narodowa

          Nazwa „wolnościowiec” jest wg. mnie fatalna. Tylu jest purystów jezykowych na tym forum, czemu nie nazwać tego libertarianinem albo wymyślić coś lepszego! Jakie ma być przeciwieństwo „wolnościowca”? Niewolnikowiec? 😀

          1. Wolnosciowiec (przyznam, ze samo slowo brzmi troche pokracznie) to ogolnie „zwolennik wolnosci”. Libertarianina definiuja juz bardziej konkretne cechy, jak np. jego stosunek do instytucji panstwa.
            I z tym, szczegolnie w Polsce, jest lekkie pomieszanie pojec: wielu ludzi deklaruje, ze sa libertarianinami przy czym spelnienie swojego zyczenia zycia w wolnosci szukaja w kolektywizmie narodowym. Stad np. ich hasla o suwerennym panstwie. Idea suwerennosci jednostki jest im obca.

          2. „Jakie ma być przeciwieństwo „wolnościowca”? Niewolnikowiec?”

            Leming. 🙂

            Co do libertarian – obecne środowisko tychże ludzi u nas przypomina raczej bandę anarchistów, którzy do wszystkiego stoją na „nie”, a ich światopogląd opiera się bardziej na permisywizmie niż najkichkolwiek prawicowych wartościach. Równie dobrze można wypatrywać nadziei w palikociarni – różnice niewielkie. Brak u nas ruchów typowo republikańskich – i to właśnie pod taką nazwą owi „wolnościowcy” mogliby się u nas pewnie zgromadzić.

          3. Libertarianizm jest o wolności jednostki (to stąd pewnie ten „wolnościowiec”) i braku przymusu i nie powinien być utożsamiany z „wartościami prawicowymi” czy też „lewicowymi”, które w części przynajmniej tę wolność ograniczają.

            Słowo „leming” robi karierę ale najbardziej chyba implikuje brak poglądów…

    2. I bardzo dobrze, że JKM nigdy do władzy się nie dopcha. Bo wbrew romantycznej wizji swoich wyznawców nie jest on Wspaniałym Rycerzem ratującym świat, ale Inkwiztyorem. I chociaż z wieloma poglądami, które głosi mogę się zgodzić to obawa, że poświęciłby całą energię na tępienie lewaków, gejów, feministek i wszystkich, którzy nie pasują mu do swojej wizji świata.
      Swoją drogą jak to jest (bo JKM to tylko przykład), że tyle osób z jednej strony wznosi hasła dotyczące uwolnienia gospodarki, tłumacząc to prawem każdego wolnego człowieka do samostanowienia, a jednocześnie domaga się wprowadzenia aparatu przymusu w stosunku do osób np. o innej orientacji seksualnej? Co to, wolność selektywna?

      1. domaga się wprowadzenia aparatu przymusu w stosunku do osób np. o innej orientacji seksualnej?

        O jakim przymusie mowa?

        1. „O jakim przymusie mowa?”

          Przypuszczam, ze kolega bart sie troche zle wyrazil.

          Dla JKM tzw. „legalizacja” zwiazkow partnerskich homoseksualistow jest „nonsensem”.

          https://www.gover.pl/gover-extra/szczegoly/guid/korwin-mikke-malzenstwo-homosiow-jest-jak-malzenstwo-impotenta

          a wynika to z jego przywiazania do tradycji.

          Ale czy „tradycyjne” legalizowanie zwiazkow mieszanych nie jest nonsensem? Co ma do tego panstwo, ze chlop z baba chca razem zyc? Albo jak sie chca rozejsc?

          Czy moze byc wieksze upokorzenie dla chlopa niz to, gdy sie musi wstawic przed panstwowam sadem i tlumaczyc podczas rozprawy rozwodowej? Sensowne?

          1. Oczywiście że nonsensowne jest rozwodzenie się przed sądem i w ogóle udowadnianie kto ile włożył w daną wspólnotę majątkową. Ale właśnie to daje władzę nad społeczeństwem, takie właśnie prawa, Divide and Rule.

      2. Nie chcę tu występować jako adwokat diabła, ale co znaczy „aparat przymusu w stosunku do osób np. o innej orientacji seksualnej”? O jakie konkretne postulaty i działania niby chodzi? Poza tym, w państwie muszą obowiązywać pewne reguły, jeżeli chcemy to nazywać jeszcze państwem (mieć jeszcze państwo) – tak samo jak rozróżniamy kradzież i pożyczanie. Nie ma co tu sobie gęby wycierać „wolnością”, bo ten co chce wprowadzać wszędzie wolność, wprowadza jedynie totalitaryzm.

        Swoją drogą, mamy dziś UPR bez Korwina i jakoś szału ta partia nie robi. Na pewno zatem problem „wolnościowców” leży w Korwinie? A jeżeli komuś UPR kojarzy się nadal źle z Korwinem, to niech założy własną partię i niech miesza na scenie politycznej, skoro taki mądry. Ilu mamy takich cwaniaków? Póki co, ani jednego – każdy mądry tylko w gębie. Podpinając się i lekko zmieniając słowa z filmu „Królestwo Niebieskie” mógłbym tu rzec: „drżę o prawdziwą prawicę, gdy zabraknie u nas Korwina”. Dzięki komu młodzi kiedyś dowiedzą się, że takie coś w ogóle istnieje?

        1. Na pewno zatem problem „wolnościowców” leży w Korwinie?
          Problem „wolnościowców” (no, niech będzie) leży w tym że społeczeństwo z tych czy innych, głównie historycznych względów, jest do szczętu przesiąknięte socjalizmem, wzmacnianym i utrwalanym przez potężnego zagranicznego hegemona, naprzód ZSRR, potem EU. Doszło już do tego że prezydent Gdańska z rządzącej partii ma czelność twierdzić że „Lenin” nikomu nie przeszkadzał…

  20. Czytałem ostatnio artykuł, że wybrany na ew. v-ce prezydenta z ramienie republikanów Paul Ryan to facet, którego ukształtowała filozofia Ayn Rand.

    Może był to zwykły PRowy artykuł (ponoć 60% gazetowych to własnie art. pisane przez PRowców) ale miałem wrażenie, że Roomney wybierając Ryana chciał zagarnąć te masy, które były za Ronem Paulem.

    Generalnie strasznie mało o kompanii prezydenckiej w USA w polskim necie.

    1. Jedynym niebezpieczeństwem dla złota, IMO, był ticket Romney – Paul, który byłby jednocześnie jedyną szansą Republikanów na zwycięstwo. Romney- Ryan is dead on arrival. Zwolennicy Paula zostaną w domu a gdy zmuszeni to zagłosują prędzej za Obamą niż za tym pustym garniturem… 😉

    2. Na marginesie dyskusji, ale @ Łukasz. Pracowałem chwile w gazecie. Ze trzy lata. Niszowa, branżowa, żadnej polityki. Mimo to szły artykuły PR-owe do druku. Czasem przerobione, czasem nie. Czemu? Jak zwykle – kwestia szmalu. Redaktor dostaje wierszówkę, musi coś spłodzić, a tu dostaje świetnie napisany tekst na tacy, zwykle okraszony zdjęciami (za darmo!). Jak ma jakieś zasady, wywala nachalny przekaz, trochę przerabia i w pół h tekst gotowy, a wierszówka jak za dzieńpracy nad własnym tekstem. Jak nie, puszcza jak leci, może naczelny nie zauważy. Tak to działa, lenistwo i poróbstwo.

      Wyobraźcie sobie, co się musi dziać w „opiniotwórczych”, to samo lenistwo, a do tego naciski zwykłe, naciski od wydawcy, bo reklamodawcy (zwróćcie uwagę ile w przeciętnej gazecie powierzchni reklamowej jest tak na prawde wykupionej przez państwo, te wszystkie przetargi, ogłoszenia, sądy, syndycy, gminy, PKP…etc), lobbing, PR, podsuwanie informacji (ulubiona zabawa służbistów), trzymanie linii politycznej danego periodyku, zagrożenie procesem. Masakra!

  21. Dziekuję cyniku.

    P.s. Mam tylko nadzieję, że zapędy bandy rządzących aby limitować internet spalą na panewce. Bo tak naprawdę internet rozpoczął tą rewolucję, która jest jeszcze zupełnie niewyraźna w Europie, ale nabiera już pewnych kształtów w Stanach.

Comments are closed.